sobota, 30 czerwca 2012

Rozdział 11 Mózg ci wysiądzie.

Dalej siedzieliśmy i oglądaliśmy durny program przyrodniczy. Miło się to oglądało, ale nie mnie. I w dodatku zauważyłam wielkiego pająka.
- Chłopaki... - zaczęłam
- Ciii - uciszyli mnie. Tak. Program o wielorybach. Interesujące...
- Chłopaki...
- Ciii
- Chłoooooopaki!!!! - wydarłam się
- Cooo?! - odkrzyknęli
- Tam jest pająk - wskazałam małe czarne stworzenie.Tom sięgnął nogą i go zgniótł - Przez Ciebie będzie padał deszcz - wzruszył ramionami. Poszłam na górę. Wzięłam telefon do ręki. Hm... Dziesięć nieodebranych od mamy. Oddzwoniłam
- Słucham?
- Córcia? - usłyszałam głos mamy
- Tak. O co chodzi?
- Nie odzywałaś się. Jak tam u Ciebie. Masz kogoś?
- Mamo! - warknęłam - Mam
- Kto?
- Nathan
- Ale czy wy nie bardziej jak siostra i brat?
- Teraz już nie
- Ile to trwa?
- Eee... Dzień - powiedziałam cicho. To zaczęło się dużo wcześniej. Od pierwszego pocałunku. pierwszego pocałunku na tej zakichanej imprezie. Było świetnie, ale jednak żałował tego.
- Napewno ?
- Och... Nie
- Czyli kiedy
- Zaczęło się na imprezie. Nathan mnie pocałował i powiedział se mnie kocha ale był po kilku głębszych. Później prawie doszło do ...
- Aha
- Tylko przerwał nam Max, a w kolejny pocałunek wparowywał Tom, no a później nikt nie przeszkodził i no wyszło. Jest świetny
- Uhuhu
- A co tam u was
- Tata bez przerwy w pracy Julie studiuje, a Monie leniuchuje
- Aww - Julie to moja starsza siostra, a Monie to nasza kotka - Muszę was odwiedzić.
- Ale jest warunek
- Jaki?
- Odwiedzisz nas z Nathanem
- Okey - powiedziałam - Pa - rozłączyłam się. Jak mu powiedzieć... Hm... Mój mózg pracował na najwyższych obrotach 
- Bo ci mózg wysiądzie - usłyszałam jego aksamitny głos
- Ble, ble
- O czym myślisz
- Moi rodzice zapraszają nas do siebie
- Kiedy?... Zaraz, zaraz, nas?!
- No - przytaknęłam - Jeszcze nie wiem kiedy, ale niedługo.
- Hm... Okey. Powiedziałaś że jedyny razem
- Eee... Tak
- To dobrze - cmoknął mnie w policzek i przytulił.
Nagle zaczęło padać
- Miałam rację. To przez Toma - powiedziałam i wybiegłam z pokoju a następnie z domu. Obruciłam się kilka razy w deszczu. Piękna pogoda!
- Rish. Wracaj - krzyczał Nath
- Zbyt pięknie - powiedziałam i pobiegłam dalej. Usiadłam na zielonej trawie i popatrzyłam w niebo a potem zamknęłam oczy. Och kocham deszcz! Nagle ktoś mnie podniósł. Otworzyłam oczy. Nathan. Uff
- Nie strasz!
***
Dedykuje wam wszystkim moje wypociny !!! Przepraszam że długo nie dodawałam ale nie miałam się jak za to wziąć. ;*

1 komentarz:

  1. Kochanie ty nas za nic nie przepraszaj! :*
    Tylko pisz szybciutko następny! :D
    Genialny rozdział! :D
    Ciekawe co się będzie działo u rodziców Rish...xd
    Nie mogę się doczekać! :D
    Czekam na więcej! :*
    Kocham cię! <3

    OdpowiedzUsuń